2017-11-02

Sathorn Unique Tower

W każdym, nawet najpiękniejszym mieście, są miejsca, które straszą wyglądem. Nie będę się wyzłośliwać ani Pałacem Kultury ani kunmińskimi potworkami, które zazwyczaj staram się po prostu omijać wzrokiem. Kiedy mieszkamy gdzieś dłużej i nie chcemy sobie psuć dnia zauważaniem brzydoty, szybko uczymy się w niektórych miejscach odwracać spojrzenie. Za to w nowych dla nas miejscach zazwyczaj właśnie te potworki najbardziej włażą nam w oczy.
W Bangkoku wszedł mi w oczy niedokończony wieżowiec, którego nazwę widzicie w tytule. Plany były wielkie: miał być czterdziestosiedmiopiętrowy (plus dwa piętra pod ziemią) i mocno luksusowy. Budowa zaczęła się w 1990 i wszystko szło dobrze, bo architekt i deweloper Rangsan Torsuwan cieszył się już wówczas dobrą sławą, a i finansowanie projektu miało być bułką z masłem.
W 1993 roku Rangsana i trójkę innych mężczyzn zaaresztowano, bo ponoć chciał mordować głowę Sądu Najwyższego, Pramana Chansue. Wyobraźcie sobie, że byli wzywani na rozprawy 461 razy i że wyrok wydano dopiero w 2008 roku! Piętnaście lat mordęgi i złej sławy znacznie zawęziło możliwości finansowe architekta i budowa stanęła w miejscu. A później było już tylko gorzej - wielki azjatycki kryzys finansowy w 1997, podczas którego Tajlandia ucierpiała bodaj najbardziej bardzo zaszkodził wszystkim projektom, zwłaszcza tym, które dotyczyły rynku nieruchomości. W owym czasie budynek był już ukończony w około 4/5... i tak już zostało. Nie on jedyny - w owym czasie w Bangkoku straszyło ponad 300 niedokończonych wieżowców, z tym, że większość z nich ukończono, gdy tylko Tajlandia podźwignęła się trochę finansowo. Tylko kilkanaście z nich z czasem zmieniło się w "wieże duchów". Nasz budynek opisałabym jako "stan surowy zamknięty", choć podobno na wyższych piętrach nawet i ściany są niekompletne. Teoretycznie budynek jest zamknięty na cztery spusty. W praktyce za parę bahtów można przekonać strażników, że przecież nic złego się nie stanie. To turyści. Oprócz tego budynek jest oczywiście squatem.
W 2014 roku na 43. piętrze zadyndał pewien Szwed. Jak zwykle, w mediach wybuchła dyskusja na temat bezpieczeństwa, ale oczywiście nic się nie zmieniło. W budynku zmarło już sporo ludzi i zawsze po takiej śmierci jest afera, ale nie trwa to długo. Od czasu do czasu karani są ludzie, w tym obcokrajowcy, którzy urządzają sobie w tej wieży piknik, freerun czy inny parkour. Swoją drogą, skoro wiedzą, że wchodzenie do budynku jest nielegalne, to skoro już tam włażą, mogliby przynajmniej nie wrzucać do sieci zdjęć i filmów, prawda?
Ciekawe, że to samo, co przyciąga awanturników, jednocześnie odpycha tzw. zwykłych ludzi. Dość powszechne jest przekonanie, że budynek jest nawiedzony - budowano go podobno na terenach starego cmentarza. Jeszcze inni twierdzą, że wszystkie nieszczęścia, które uniemożliwiły ukończenie budowy wieżowca biorą się z tego, że rzuca on cień na pobliską świątynię Wat Yannawa, obrażając bóstwa. Z tego też powodu Piękna Cnota przejeżdżając obok Sathorn Unique, zawsze pochyla głowę i przeprasza bóstwo, prosząc je jednocześnie o wyrozumiałość dla ludzkiej głupoty...
PS. Na wszelki wypadek nie podchodziłyśmy bliżej...
PS. 2 Piękne zdjęcia z tamtego budynku znajdziecie tutaj.

2 komentarze:

  1. Czyli też mają gigantyczny wieszak na reklamy ;-) Takie rzeczy nie tylko u nas?! 😮

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obawiam się, że w każdym przeżartym korupcją kraju...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.