2016-03-20

Opowiastka o uliczkach cechowych

Dziś kolejny esej mojego ukochanego Zhao Zhengwana. Od razu wyjaśnię tytuł - w chińskim oryginale były to uliczki "zawodowe", czyli skupiające ludzi określonego zawodu. Jednak, choć definicja cechu jest odrobinę odmienna - są to ludzie pozostający w jakimś związku, z samorządem, związkami zawodowymi itd., skojarzenie było tak silne, że postanowiłam zostawić cech. Nie lubię słowa "zawód", głównie z racji wieloznaczności. Jakoś tak mi się nieprzyjemnie kojarzy z porażką...
W dawnym Kunmingu sklepy czy warsztaty rzemieślnicze jednego typu bardzo często gromadziły się przy jednej ulicy. W ten sposób powstały bardzo oryginalne uliczki cechowe. W przeszłości obojętnie, czy sklepy, czy warsztaty były zawsze nieduże; choć zajmowały całą uliczkę, a ilość ich sięgała nawet setki, ich siły ekonomicznej nie sposób porównywać z dzisiejszymi domami handlowymi czy fabrykami.
W tamtych czasach gospodarka była zacofana, a pojawienie się takich uliczek było dostosowane do ówczesnego poziomu życia. Chcąc kupić dany produkt, koniecznie trzeba się było wybrać na daną ulicę; chcąc coś naprawić - również, inaczej nie dało się nic załatwić.
Pamiętam, że w owych czasach jedną z najbardziej znanych była uliczka gromadząca sklepy z "mydłem i powidłem" - czyli ulica Jubilerska (宝善街). Jeśli chciało się kupić jakikolwiek produkt do użytku codziennego, np. garnki, chochelki, miski, czarki, wachlarze do rozdmuchiwania ognia, szczypce do węgla a nawet miotły, tasaki czy deski do krojenia - trzeba było iść właśnie tam. Być może produkty te można było kupić gdzie indziej, ale nie można porównać wyboru czy cen; wiadomo było, że gdzie indziej się przepłaci. Tuż za zakrętem znajdowała się ulica Wschodniego Brzasku (晓东街). Tutaj się sprzedawało najwięcej ekskluzywnych towarów importowanych. Markowe produkty trzeba było kupować w sklepach o dużej renomie, żeby nie dostać bubla. Tuż za Wielką Wschodnią Bramą na lewo był koniec ulicy Perłowej (珠玑街), przy której mieściło się najwięcej warsztatów ciesielskich i stolarskich, jeden za drugim. Obojętnie, czy potrzebne Ci były meble, czy materiały do budowy domu, można je było kupić tutaj. Po umówieniu ceny i załatwieniu formalności można było pod sklepem wynająć tragarza czekającego z koromysłami, któremu się płaciło za fatygę już po odtransportowaniu towaru pod wskazany adres. Naprzeciwko ulicy Perłowej, po drugiej stronie rzeki była ulica Rajska, nazywana potocznie Ryżową. Tu bowiem było najwięcej sklepów z ryżem i tu przychodziło się ryż kupować, bo ceny były adekwatne i miarki nieoszukane. W centrum miasta, na przykład przy poprzecznej uliczce przed główną bramą Świątyni Konfucjusza, sprzedawało się akcesoria sceniczne i wstęgi; na ulicy naprzeciwko Świątyni Konfucjusza było największe skupisko modystek i kapeluszników. Idąc dalej, dochodziło się do ulicy Demokracji (民权街), przy której się sprzedawało trumny. Przed sklepami czyhali trumienni akwizytorzy, zachęcający do kupna. Oj, wielu ludzi się na sprzedaży trumien dorobiło! Obok, przy ulicy Wykwintnej (光华街) sprzedawano wieńce pogrzebowe i ubrania pośmiertne - do dziś można tam takie stragany znaleźć. Inne produkty, na przykład niehodowlane produkty z gór, a także warzywa i owoce sprzedawano w Sercu Fabryki Ryżu, Przy Rzece czy przy Yamenie Fantai (czyli w dzisiejszym zachodnim odcinku ulicy Weiyuan 威远街).
Jeśli zaś chodzi o manufaktury i zakłady rzemieślnicze, i one były podzielone ulicami. Produkty z soi i fasoli, wytwarzane przez Syczuańczyków, sprzedawano na ulicach Perłowej (珠玑街), przy Perłowym Stawie (珍珠塘) oraz przy Ziemnym Moście przy ulicy Wschodniej Świątyni (东寺街土桥). Naonczas przy ulicy Złotego Bawołu mieściły się zakłady garbarskie: od ulicy był sklep, a od podwórza - warsztat. W pobliżu dzisiejszej ulicy Młodzieży (青年路) znajdowały się liczne baseny, w których moczono skóry oraz piece, przy których je suszono. Smród tych warsztatów zatruwał całe okoliczne powietrze, więc ludzie nazywali ulicę Złotego Bawołu "ulicą śmierdzącej skóry" (臭皮街). Z kolei ulice Filcowa (毡子街) i Duanshi (端仕街) słynęły z wyrobów bambusowych, produkcji siodeł i szyldów sklepowych; jak tylko się weszło na te ulice, widać było piętrzące się materiały. W tamtych czasach właściciel sklepu był jednocześnie artystą; od frontu prowadził sklep, na zapleczu pracował, niechętnie przekazując tajniki rzemiosła. Gdy przyjmowało się uczniów do terminu, byli oni jak adoptowani synowie - musieli znosić bicie i wyzwiska, a na co dzień służyć majstrowi - nosić wodę do moczenia stóp, opiekować się maleńkimi dziećmi majstrowej itd. Gdy skończyli nauki i otwierali własne warsztaty, w ten sam sposób przysposabiali następne pokolenie.
Fenomen uliczek cechowych starego Kunmingu powoli zanikł. I choć w pewnym sensie był pozostałością po czasach zacofania gospodarczego, trzeba powiedzieć, że był szalenie wygodny dla mieszkańców miasta. Dziś jeśli chcesz kupić jakiś niezbędny drobiazg, w wielkim Kunmingu musisz zedrzeć buty, zanim znajdziesz odpowiednie miejsce.
/Kunmińskie Wspomnienia, Zhao Zhengwan - 昆明憶舊, 趙正萬/

No pewnie, że dawniej było wygodniej - miasto mniejsze, ludzi mniej, wiadomo, gdzie się co kupuje...
Dziś większość tych ulic nie istnieje, o rzekach i mostkach nawet nie wspominając. Ech...

2 komentarze:

  1. Nie wiem czemu, ale uderzyło mnie, ze trumny sprzedawano na ulicy Demokracji.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.