2011-11-15

smażona trutka na szczury - bób świętego Ignacego 苦果

Jako osoba obdarzona ogromnym wewnętrznym ciepłem powinnam spożywać potrawy gorzkie, które są z natury chłodne i stanowią cudowną przeciwwagę dla mojego gorąca. Dlatego też zajadam się gruszkami, "gorzką dynią" (przepęklą ogórkowatą), a także czymś, z czym zetknęłam się dopiero w Jinghongu: "gorzkim owocem" 苦果.
Strychnos ignatii, bo o tym właśnie mowa, rośnie w Tajlandii, Wietnamie, na Filipinach i w niektórych częściach Chin. Wydaje owoce, których nasiona to nasze "gorzkie owoce"; po naszemu zwą się bobem świętego Ignacego. Małe, zielone, w moim regionie podaje się je smażone w głębokim tłuszczu. Gorzkawe, ale nie tak, że się chce wypluć, tylko tak, że człowieka uzależnia. Zjadłam pierwszy raz, niespecjalnie zachwycona, ale już za drugim razem sama zamówiłam, a potem to już zaczęłam dzielić knajpy na te, w których można zjeść bób świętego Ignacego i na te, w których nie można.


Z dzisiejszej perspektywy cieszę się, że najpierw zeżarłam, a potem sprawdziłam, bo gdybym najpierw sprawdziła, to... też bym zeżarła, ale może bardziej podejrzliwie? Jest to bowiem roślina silnie trująca - zawiera strychninę i brucynę. Jako, że w małych dawkach działa pobudzająco na układ nerwowy, stosowana jest w chińskiej medycynie do leczenia m.in. depresji i apopleksji. Jako silna toksyna jest także wykorzystywana do pozbywania się "życia wewnętrznego" czyli choćby glist ludzkich.
A mnie po prostu smakuje :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.