2009-11-15

chińczyk

Wczoraj wieczorem przyjmowałyśmy w willi salwatorskiej koleżankę, która właśnie wróciła z Nepalu. Przywiozła n giga zdjęć, więc wici zostały rozesłane i wieczorem zebrało się tu całkiem spore stadko. Zupełnym przypadkiem zadzwoniła K. Mówi, że chciała wpaść, ale jest wypruta, więc idzie spać. Smoczyca kusi: będą zdjęcia z Nepalu.
K. - fajnie, ale ja naprawdę padam na ryjek
S. - i pizza też będzie :)
K. - rewelacja, ale ja nie jestem aż tak głodna (zawsze jest głodna)
S. - no ale przyszłabyś....
K. (po chwili zastanowienia) - a będziemy grać w chińczyka?

Tak. Odkąd wróciłam z Chin, odwiedzający są nie tylko karmieni, ale też zmuszani zachęcani do rozgrywek w nieśmiertelną grę mojego dzieciństwa. Co gorsza, większość tych osób tę grę uwielbia! Oczywiście, pechowcy nienawidzą (kumpel sprawdzał, czy na kostkach aby na pewno są szóstki... ) i ci, którzy są zbyt dorośli. Ale my - dzieci z ulicy K. - gramy przy obiedzie, podczas robienia kolacji i zawsze, kiedy szukamy wymówki, żeby razem posiedzieć i się pośmiać.
Oczywiście, gra trafiła do nas, gdy już chorowałam na chińską grypę - jakieś półtora roku temu. Kiedy ją przywiozłam, Arcyprzebrzydłe Współlokatorki patrzyły na mnie podejrzliwie i z politowaniem. Ja im jednak wytłumaczyłam, że to jest metoda małych kroczków - jak już polubią chińczyka, to może dojrzeją do tego, żeby polubić Chińczyków?
Chińczyk jest stary, spracowany, ale wiernie nam służy. I właściwie jedyny problem, jaki się w związku z nim pojawił to - jak na chińczyka mówią Chińczycy?
Jak wiemy (a jak nie wiemy, to od czego mamy wikipedię?), nazwa "chińczyk" występuje tylko w Polsce, a i to tylko w niektórych rejonach/grupach wiekowych. Reszta nazywa tę grę "Człowieku nie irytuj się", co jest w zasadzie dokładnym tłumaczeniem nazwy niemieckiej. W wersji znanej obecnie gra faktycznie pochodzi z Niemiec, acz wywodzi się z czasów niemalże baśniowych, a i z bajkowego kraju - Indii. Znana i lubiana przede wszystkim w Europie i Stanach Zjednoczonych (grać w nią chciał nawet osioł ze Shreka), czy więc Chińczycy w ogóle coś o niej wiedzą?
Tak!
Gra ta po chińsku nazywa się 飛行棋, czyli latające pionki. Jest to związane z nieco odmiennym wyglądem planszy - ma ona kształt lotniska, a pionki niby mają udawać samoloty. W pierwowzorze nie używało się kostek do gry tylko "koła fortuny" z sześcioma cyferkami - co się wykręciło, to się szło. Reszta zasad pozostaje ta sama.
Tak, tak... dzieckiem w kolebce kto grywał w chińczyka ten młody pojedzie na Tajwan...
你們知不知道在波蘭文當中“飛行棋”叫做"中國人“? ^.^

2 komentarze:

  1. Oj, grywało się grywało. I było zawsze, ale to zawsze ogrywanym przez własną babcię!! Co jednek jakoś do gry nie zniechęcało, bo zawsze była ta nadzieja, że się kiedyś wygra. Parę razy pewnie tak było, ale jedno ze wspomnień jakie mam o babci to niepokonany mistrz chińczyka

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cie za "Czlowieku nie irytuj sie" :D

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.